Wszystko było fajnie dopóty, dopóki nie zaczęła prychać i kichać po jakichś 70 km. Moc spadała drastycznie, motor czasami nie palił by za chwilę znów zaskoczyć. Kierunkowskazy przestały się palić, a czasami błyskały bardzo szybko by za chwilę znów umrzeć.
Byłem przerażony, bowiem o 5.00 rano ciężko byłoby znaleźć jakiegoś elektryka na trasie. Stanąłem więc i zacząłem zastanawiać się co jest tego przyczyną. Motor i tak mi zgasł, więc nie miałem wyjścia. Po chwili namysłu postanowiłem go ponownie zapalić - i tu zonk: w momencie naciśnięcia na starter zrobiło się krótkie cyk, rozrusznik ani drgnął a kontrolki led zgasły. Ściągnąłem więc prawy boczek i dotknęłem przez przypadek kostki, w której jest kilka kabelków - o dziwo kontrolki się zapaliły. Spróbowałem odpalić motor a tu znów to samo: cyk i po światełkach. Znowu dotknąłem kostki i się zapaliły. Zapalił również motor na szczęście.
Niestety jak ruszyłem, to gdy wpadał w jakąś dziurę na jezdni to znów wszystko prychało i strzelało. Kierunkowskazy przestawały działać. Co chwilę się zatrzymywałem i ruszałem kabelkami w kostce. Czasem pomagało i ujechałem znów kilka kilometrów.
Jestem teraz w Poznaniu, motor stoi a ja się zastanawiam co to za ustrojstwo w tej kostce.
Dajcie mi proszę namiar na jakiegoś dobrego elektryka w tym pięknym mieście, bo inaczej pozostanie trauma. A chciałbym jednak wrócić do Stargardu na Laluni za dwa tygodnie.
Z góry dzięki
Rano do nich zadzwonię i się umówię.
Masz jeszcze moto-akcesoria.pl w Przeźmierowie (przedstawiciel Louisa). Przegląd 70 zł ... jakoś tak.
W każdym bądź razie przy okazji zleciłem też przegląd i wymianę płynów - nie wiem, ile biorą w innych serwisach ale w AM 300-400 PLN